Grzegorz Jarzyna / fot. Andrzej Iwańczuk/REPORTER
Grzegorz Jarzyna – reżyser teatralny i operowy, niestrudzony eksperymentator i śmiały interpretator klasyki, który od ponad dwóch dekad wywołuje w widzach stan mentalnej rewolucji.
Dlatego też trudno wyobrazić sobie współczesny teatr, nie tylko polski, lecz i światowy, bez Grzegorza Jarzyny. Od końca lat 90. każdy kolejny jego spektakl nikogo nie pozostawiał obojętnym, choć reżyser mierzył się zarówno z dziełami klasyków, jak i dramaturgią najnowszą.
Istotne jest dziedzictwo, które wyniósł z krakowskiej PWST, gdzie studiował pod opieką Krystiana Lupy. Niedługo po studiach związał się z nieustannie poszukującą sceną TR Warszawa, w której pracuje od 1998 roku jako jej szef artystyczny, a przez sześć lat (2006-2012) był również jej dyrektorem naczelnym.
Już od pierwszego w pełni zawodowego spektaklu, czyli „Bzika tropikalnego” na podstawie Witkacego, uznanego za jeden z najmocniejszych debiutów w historii polskiego teatru w ogóle, zwykle ukrywa się pod pseudonimem, jakby sugerując za każdym razem zmianę artystycznej tożsamości. Później z sukcesami interpretował dzieła Witolda Gombrowicza, Brada Frasera, Aleksandra Fredry, Tomasza Manna czy Szekspira, swobodnie przemieszczając się pomiędzy światem groteski, metaforyczną powagą, wiwisekcją, syntezą ludzkich doświadczeń czy próbą zrozumienia istoty zła.
W połowie pierwszej pomilenijnej dekady śmiało wkroczył też w operową rzeczywistość, inscenizując m.in. dzieła W.A. Mozarta, i swobodnie poruszając się pomiędzy stylami i konwencjami.
Wiele uwagi poświęca współczesnym tekstom kultury, interpretując np. utwory Doroty Masłowskiej. Sięgał również po scenariusze filmowe, dając im powtórne, sceniczne życie, jak chociażby „Opening night” Johna Cassavetesa.