Strona główna / Interpretacje / Aktualności / Tajemniczy(a) garden(ia). O konkursowym spektaklu tv „Gardenia”
Tajemniczy(a) garden(ia). O konkursowym spektaklu tv „Gardenia”
13/11/2018 Agata Rudzińska

„Gardenia” to debiut dramatopisarski Elżbiety Chowaniec, powstała w 2007 roku pod egidą Tadeusza Słobodzianka i jego Laboratorium Dramatu.

Wystawiana była wielokrotnie (m.in. na Słowacji i Węgrzech), aż trafiła pod strzechy Teatroteki – projektu Wytwórni Filmów Dokumentalnych i Fabularnych, mającego na celu produkowanie ekranizacji teatralnych polskiej młodej dramaturgii.

Gardenia to piękny kwiat, popularny ze względu na przyjemny zapach, a jednocześnie bardzo trudny w uprawie, która często kończy się niepowodzeniem. W spektaklu kwiatów nie ma, ale są kobiety: matki, córki, babcie, i łączące je trudne relacje. Bohaterki są zunifikowane, nie mają imion, każda z nich przedstawia swoją historię, na początku bez emocji. Okazuje się jednak, że uwikłane są w swego rodzaju spiralę powtarzalnych zachowań, konfliktów rodzinnych, dramatów, sporu pokoleń. Utkany z tego zostaje portret kobiety niedoskonałej, czującej, przeżywającej i zmagającej się z traumami – nie tylko swoimi. Kobieta, która starając się nie popełniać błędów matki, babki, popełnia inne, swoje, a jednocześnie bardzo stara się dbać o trudne więzi rodzinne.

Wojciech Urbański do obsady zaangażował samą autorkę. Spektakl w jego reżyserii na początku wydaje się pewnego rodzaju castingiem, przesłuchaniem do roli. Rozpoczyna się słowami wypowiedzianymi przez pisarkę: „Elżbieta Chowaniec, to ja. Gardenia”. Następnie, pod jej bacznym okiem, Aneta Todorczuk-Perchuć (jako Kobieta I) przedstawia jakby wyuczony na pamięć życiorys. Dopiero po chwili widzimy, że postać Chowaniec nie ocenia aktorki, tylko uważnie ją obserwuje, uśmiecha się, wzrusza – przeżywa bardzo głęboko każde słowo padające z ust kolejnych kobiet. Jest cichym obserwatorem, ale jednocześnie i uczestnikiem zdarzeń – wszystkie bohaterki mówią bezpośrednio do niej, co czyni z przedstawienia coś na kształt zwierzenia, czy momentami nawet spowiedzi.

Dzięki udziałowi Elżbiety Chowaniec w roli autorki, która obserwuje każdą scenę z bliska, przeżywa, reaguje, spektakl staje się niezwykle emocjonalny i bardzo intymny. Mamy wrażenie, że uczestniczymy w osobistym przeżyciu autorki. Kobiety pod kierunkiem reżysera-mężczyzny sprawiły, że największą zaletą tego spektaklu jest jego autentyczność, brak przerysowania. Paradoksalnie to ascetyczna scenografia i brak udawania, że nie jesteśmy w teatrze, dają przejmujące wrażenie realizmu. Obraz jest poruszający nie tylko ze względu na temat trudnych relacji matek i córek, ale także pod względem aktorskim. Wspomniana Aneta Todorczuk-Perchuć, a także Agnieszka Przepiórska, Magdalena Górska, Hanna Konarowska są w swoich postaciach wiarygodne i aktorsko dojrzałe.

Spektakl stawia pytania: Czy w ogóle możliwe jest dbanie o trudną uprawę tak wymagającego kwiatu, jakim jest relacja matek i córek? Czy konieczne jest zadawanie ciągle tych samych ran nowym pokoleniom, czy może jest szansa na przerwanie spirali destrukcyjnych zachowań, na wybaczenie i normalną komunikację? Autorka mówi, że sama nie wie, jak skończy się ta historia. Twórcy pozostawiają jednak widza z nadzieją, z myślą, że jest szansa na wyjście z rodzinnej matni.

Autor: Agata Rudzińska
Tekst pochodzi z „Gazety na Interpretacje” nr 2

Wtorek, 13 listopada 2018 roku, Wydział Radia i Telewizji im. Krzysztofa Kieślowskiego, Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, ul. św. Pawła 3, godz. 12.20

 

 

Kategoria: Aktualności

Zobacz również: